09. Five o'clock

 

„Five o’ clock”, czyli godzina 17.00, to w kulturze anglosaskiej najlepszy moment na filiżankę herbaty. Także i my postanowiliśmy urządzić sobie taką miłą, herbacianą chwilę - prawie dokładnie o 17:00. Udało się nam zdobyć nie tylko prawdziwą, angielską herbatę, ale i kultowe szkockie herbatniki maślane! Trochę gorzej było ze skompletowaniem jednolitej, porcelanowej zastawy, ale trochę różnorodności nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Zaparzyliśmy zatem pyszny napar i delektowaliśmy się angielskim smakiem i atmosferą. Była to tez okazja do zapoznania się z genezą tego miłego, angielskiego zwyczaju. Podobno było to tak: trend na popołudniową herbatę zapoczątkowała księżna Anna Bedford XIX wieku. Jak podaje strona "Czas na herbatę": "W Wielkiej Brytanii jadano zazwyczaj 3 posiłki – rano śniadanie, w południe lunch, wieczorem obiad. Pomiędzy nimi wielu ludzi odczuwało burczenie w brzuchu, jednak tych z niższej warstwy społecznej, często nie było stać na dodatkowe jedzenie, a tym, którzy żyli na salonach, nie wypadało zaglądać do kuchni i podjadać. Księżna Anna jednak nie wytrzymywała i po kryjomu nakazywała służbie przynosić do swojego pokoju drobne przekąski, ciastka oraz herbatę. Gdy odkryto jej tajemnicę, wbrew wcześniejszym obawom, nikt nie śmiał się ze słabości księżnej, lecz przeciwnie - uznano to za pretekst do przerwy i spotkania towarzyskiego". Nam się spodobało i postanowiliśmy urządzać sobie częściej takie kultowe picie dobrej herbaty.