Wyruszam jeszcze nocą, żeby oglądać wschód słońca

Bliski kontakt z przyrodą! To coś charakterystycznego dla całego mojego życia. Kilka pierwszych lat życia spędzonych na wsi, a potem częste wyjazdy na wieś do babci kształtowały moją wrażliwość na piękno świata. Długie godziny spędzane na łąkach i polach, włóczęgi po krzakach, wkładanie ręki do źródełka, łapanie żab, ślimaków, koników polnych to wspomnienia z dzieciństwa. Potem, gdzieś w początkach szkoły podstawowej, przyjaciółka zachęciła mnie do zainteresowania się ptakami. Gatunki ptaków poznawałam na początku z czasopisma dla dzieci, chyba był to „Płomyczek” albo „Świerszczyk”. Nie było wtedy łatwo o jakiś atlas ptaków, dopiero wiele lat później stałam się posiadaczką takowego, a na początku sama sobie taki atlas tworzyłam. Ze wspomnianego czasopisma, w którym na trzeciej i  czwartej stronie okładki każdego numeru był opis i zdjęcie jakiegoś gatunku ptaka, przepisywałam ten opis po to, żeby zdjęcie, znajdujące się na odwrocie, móc wkleić do swojego zeszytowego albumu. Czasami sama przerysowywałam ptaki z wypożyczanych książek, do dziś pamiętam narysowanego przez siebie pasterza różowego. Żałuję teraz, że nie zachowałam sobie tego zeszytu.

ptakptak

I tak te ptaki zostały ze mną do dziś. Po tej linii wybrałam kierunek studiów – biologię. Zawsze marzyłam o pracy ze zwierzętami, namiętnie oglądałam program „Z kamerą wśród zwierząt”. Potem doszło pragnienie uwieczniania przyrody na zdjęciach. Przez całe studia korzystałam z ponadprogramowych okazji, żeby wyjeżdżać w teren, od pierwszego roku uczestniczyłam w liczeniach ptaków na Bagnach Biebrzańskich, jeździłam na obozy ornitologiczne, w końcu wiele czasu spędziłam na torfowiskach pod Chełmem i tam robiłam badania do pracy magisterskiej o brzęczce, małym śpiewającym ptaku obszarów wodno-błotnych. Myślałam o pracy w terenie, może w jakimś parku narodowym, może przy rekultywacji Krowiego Bagna w okolicach Poleskiego Parku Narodowego. Ale stało się inaczej.

Od początku liceum związałam się z Ruchem Światło-Życie. Wkrótce zaangażowanie w tej wspólnocie stało się głównym nurtem mojego życia, w końcu odkryłam, że Pan Bóg powołuje mnie do życia konsekrowanego. Moja miłość do przyrody nie ustała, ale możliwości wypraw „w krzaki” zostały ograniczone brakiem czasu. Cieszę się więc każdą okazją do wyjazdu poza miasto albo choćby wyjścia na Górki Czechowskie. Mam świadomość, że wrażliwość na przyrodę, zdolność do dostrzegania tego, czego czasem inni nie widzą, jest darem Boga. Podziwianie stworzenia zawsze mnie prowadzi do zachwytu nad pięknem Boga, który cudownie wszystko stworzył i ułożył w harmonijną całość. Nieraz doświadczam wzruszeń, ściskania w gardle, ostatnio nawet płakałam na filmie „Duch śniegów” (który bardzo polecam), bo poczułam, że ktoś opowiada o tym, co ja sama przeżywam w spotkaniach z naturą.

sarnaważka

W teren najchętniej jeżdżę sama, wyruszam jeszcze nocą, żeby wschód słońca oglądać już tam, dokąd zamierzam dotrzeć. Samemu można zobaczyć więcej, łatwiej jest się wtopić w przyrodę, wprowadza się mniej zamieszania swoją obecnością. Ale z kimś, kto podziela tę wrażliwość, też warto wyruszyć. Wtedy dwie pary oczu mogą dostrzec więcej, można się dzielić na bieżąco wrażeniami, no i jest to czas pogłębiania więzi.

ptakptak

Na co dzień cieszy mnie wszystko, co jest przejawem życia przyrody, każdy drobny element, najbardziej pospolity ptak, ładnie oświetlone drzewo, kolor nieba, kształty chmur, jakiś owad, który przypadkiem znalazł się w domu i potrzebuje wyprowadzenia na wolność. Wszystko to powoduje jakieś dziwne drganie serca. A jeśli oglądam swoje zdjęcia nawet po długim czasie, to często pamiętam to miejsce, okoliczności i emocje, które mi wtedy towarzyszyły.

Monika Wiatrowska

Monika jest absolwentką III LO w Lublinie i kierunku biologia na UMCS, osobą konsekrowaną, członkinią Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła – założonego przez ks. Franciszka Blachnickiego (1921-1987), odpowiedzialną za Ośrodek Ruchu Światło-Życie na Sławinku w Lublinie.

ptakptak

ptakptak