Wywiad z artystą malarzem Zbigniewem Pieczyńskim

Zbigniew Pieczyński, nauczyciele i uczniowie

Sylwia i Marysia: Zaczniemy od pytania: kiedy Pan zaczął malować? Czy od dziecka Pana marzeniem było zostać artystą malarzem?

Zbigniew Pieczyński: Dzień dobry, zacznę od początku. Jak byłem dzieckiem nie marzyłem żeby być malarzem, artystą. Tak naprawdę chciałem być kowbojem, ale odpuściłem to sobie, bo zdałem sobie sprawę, że to jest praca aktorska. Byłem bardzo dobry w sporcie. Często grałem z chłopakami na podwórku w piłkę nożną; jednak kiedy miałem 14 lat, zachorowałem. Niestety nie mogłem więcej zajmować się zawodowo sportem, więc w tym czasie zacząłem interesować się malarstwem.

Nie miałem talentu malarskiego, ale cały czas rysowałem i nie poddawałem się. W szkole mieliśmy zajęcia z plastyki, które prowadziła Pani od języka polskiego. Dostawałem same piątki na tych zajęciach. I właśnie w szkole podstawowej zdecydowałem, że chcę kontynuować swoją przygodę ze sztuką. Chciałem dostać się do Liceum Plastycznego w Nałęczowie, jednak miałem trudności z matematyką i nie dostałem się. To był dla mnie dramat. Poszedłem do budowlanki. Chodziłem na zajęcia plastyczne. Jak skończyłem technikum, zdawałem na Wydział Artystyczny UMCS w Lublinie. Dostałem się, na malarstwo. Na sztukę spojrzałem zupełnie inaczej. Tak naprawdę na obrazach możemy przedstawiać wszystko, co tylko nas zainspiruje.

Przywiózł Pan ze sobą wiele obrazów. Możemy zauważyć, że głównie przedstawia Pan naturę. Czy lubi pan przedstawiać przyrodę na obrazach? Jakie niezwykłe miejsca Pan odwiedził i utrwalił na swoich dziełach?

Tak naprawdę maluje różnego rodzaju obrazy. Maluję portrety, kwiaty, architekturę, obrazy sakralne, ale przede wszystkim pejzaże. Maluję w plenerze, w pracowni, ale częściej w pracowni, ponieważ mogę tam spędzić dużo czasu. Od czasu do czasu wyjeżdżam na plenery, a jednym z nich była podróż do Włoch.

Malowałem w miejscowości Santo Stefano. Zainspirowały mnie piękne, kolorowe kwiaty. Pachniały cudownie, dlatego zdecydowałem, że to chcę przedstawić na swoim obrazie. We Włoszech w tym okresie było bardzo gorąco, ale nauczyłem się wtedy, że trzeba malować w godzinach porannych albo w godzinach wieczornych. W tych porach dnia pięknie padają promienie słońca i zdecydowanie lepiej wygląda to na obrazie. Maluję cyklami; gdy byłem we Włoszech – malowałem Włochy, byłem w Grecji – malowałem Grecję, byłem w Chorwacji malowałem – Chorwację. Jednak jak jestem w Polsce to maluję Polskę.

Jako młody człowiek inspirowałem się impresjonizmem francuskim, ale i Młodą Polską. Byłem pod wielkim wrażeniem, bo malarze tego okresu mieli zasadę przedstawiania chwili na obrazach. I właśnie tego chciałem spróbować.

Możemy zauważyć, że namalował Pan serię obrazów przedstawiających osty. Dlaczego osty były dla Pana inspiracją do przedstawienia ich na wielu obrazach?

Pewnego dnia pojechałem na swoją działkę. Często koszę tam trawę i zauważyłem piękne „egzemplarze” ostów. Koszę wokół ostów. Z tygodnia na tydzień są coraz piękniejsze. Ale sąsiad w tym czasie kosząc łąkę patrzył się na mnie, podjechał kosiarką i wykosił te osty. Chciał mi pomóc. Ja uważałem, że osty na obrazie to dzieło sztuki, ale mój sąsiad patrzył na osty, jak na chwasty. I to właśnie zainspirowało mnie do namalowania ostów. Różnica w widzeniu sztuki.

Osty występują w Biblii jako symbol świata poza rajem. Stąd też w symbolice ogrodów klasztornych oset oznacza Ewę. Oset i cierniste krzewy są teologicznym symbolem buntu człowieka wobec świata stworzonego przez Boga. W sztuce chrześcijańskiej oset jest symbolem cierpień męczenników i Chrystusa.

Dla mnie osty są symbolem życia, które nie zawsze jest ,,usłane płatkami róż”, ale często kojarzy się z bólem i cierpieniem… Osty mogą być również symbolem piękna, którego nie warto kosztować, dotykać bo przyniesie opłakany skutek.

Temat ostów jest przede wszystkim znakomitym motywem malarskim, gdzie mogę realizować się plastycznie. Jak się okazuje mogą być również elementem dekoracyjnym na ścianie w postaci obrazu.

Czy Pana obrazy mają związek z religią?

Ja jestem osobą wierzącą. Dla mnie kontakt z przyrodą, podziwianie tej przyrody, obcowanie z tą przyrodą jest podziwianiem dzieła Stwórcy. Myślę, że przyrodę odbieram jako coś niezwykłego. Coś, co stworzył Bóg. Malując pejzaże czuję się jakbym był bliżej Boga.

Bardzo dziękujemy za wywiad. Życzymy wspaniałych natchnień w pracy nad kolejnymi obrazami!

Wywiad przeprowadziły: Sylwia i Marysia

Fotografie:

  • prof. Marcin Farfus
  • Wiktoria Olszewska