"Błędne koło i jedno wyjście" - warsztaty na UJ o buddyzmie

W klasowym głosowaniu na najciekawszy wykład spośród zaproponowanych przez Instytut miejsce pierwsze zajęła propozycja "Czy w Chinach są zaświaty?". Niestety wyjazd do Krakowa w piątek jest niemożliwy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na poniedziałkowe spotkanie z buddyzmem. I to był strzał w dzisiątkę.



Pani profesor zaczęła od... opisu muchy w słoiku. Bo tak właśnie postrzegane jest życie ludzkie. Uczniów naszej klasy najbardziej zaciekawił obraz kilku z aż osiemnastu piekieł. Zajęcia były pomyślane w taki sposób, że mogliśmy naprawdę dużo dowiedzieć się o buddyzmie. W centrum koła życia wpisane są trzy pożerające się zwierzęcia: kogut, symbolizujący to co zniewala, co przyciąga do siebie, wąż utożsamiany z niechęcią, niezadowoleniem z różnic pomiędzy tym czego się chce, a co się ma, z kim chce się być, a z kim się jest, pracuje, przebywa i świania kojarzona z postawą obojętności czy bylejakości, braku wrażliwości.





Koło przemian widzieliśmy w wielu wersjach, nie tylko tradycyjnych, ale też popkulturowych, z holenderskimi kotami i rosyjską fasolką. Oprócz fotografii na prezentacji pani powiesiła na ścianie autentyczny "dywanik", a którym pokazywała poszczególne obszary. Owo symboliczne koło trzymał demon czasu. Całośc utrzymana była w żywych barwach.

Na warsztacie naprawdę nie można było się nudzić i to nie tyljko ze względy na ciekawy temat, przemyślany i spójny wykład, ale choćby dlatego, że co chwilę musieliśmy się przesiadać. Rzeczywiście cały czas zmienialiśmy miejsce wokół okrągłego stołu, który symbolizował tytułowe błędne koło.

Na koniec pani profesor sprawdziła naszą wiedzą w czasie gry planszowej. Na włsanej skórze mogliśmy się przekonać jak trudno wyjśc z tego błędnego koła. I choć wykład skupiał się na obrazie "zaświatów" (które nie są w sumie zaświatami, bo raju jako takiego w buddyzmie nie ma), to dowiedzieliśy się też sporo o Buddzie i o tym, w jaki sposób dochodził do wiedzy, o tym, czym jest nirwana, a czym nie jest.

Podobało nam się też to, że mogliśy zadawać pytania, kiedy chcemy, a nie jak w szkole, kiedy jest sprzyjająca okazja. No i widok ulicy Grodzkiej za oknem - niepowtarzalny.

Nikola Jaśkowiec, klasa II f